Kilka lat temu w mistycznej Dietlandii utarło się twierdzenie, jakoby niełączenie białek i węglowodanów w jednym posiłku miało nieść ze sobą niewyobrażalne korzyści. Mowa tutaj o korzyściach nie tylko na tle poprawy funkcjonowania układu pokarmowego, ale również sugerowało się, że powyższy system żywienia ułatwia gubienie nadmiernie zgromadzonych kilogramów. Co więcej, obiegowe teorie głosiły, że osoby niestosujące diety propagowanej przez dr Haya mają znacznie podwyższone ryzyko wystąpienia otyłości, czy też innych chorób. Wnioski, jak i ogólne założenia tejże diety zostały wysnute na podstawie faktu, że białka i węglowodany są trawione przez inne enzymy. Dodatkowo wymagają odmiennego środowiska tj. białka rozkładają się w środowisku kwasowym, a węglowodany w środowisku o wyższym pH, czyli w środowisku o charakterze zasadowym. Tak też staje przed nami kluczowe pytanie – czy ma to rzeczywiście jakikolwiek sens?
Fizjologia nie kłamie!
Patrząc na to z nieracjonalnego, czysto szurystycznego punktu widzenia, można by rzec „panaceum na wszystkie dolegliwości!”.
Jednak fizjologia w racjonalnym (jedynym dopuszczalnym) wydaniu wygląda trochę inaczej. Węglowodany zaczynają swoją przygodę trawienną w jamie ustnej, gdzie to amylaza rozpoczyna trawienie węglowodanów. Białka sobie grzecznie czekają na swoją kolej. Następnie białka, jak i węglowodany przesuwają się niczym bolid Formuły 1 po torze przewodu pokarmowego do żołądka. Właśnie tutaj, w kwaśnym środowisku żołądka zaczyna się wstępny rozkład białek, w którym uczestniczy np. pepsyna. Później treść pokarmowa wędruje do dwunastnicy, gdzie sok trzustkowy, zawierający porcję różnorakich enzymów, zobojętnia kwasowe pH przechodzącego pokarmu. Tutaj białka i węglowodany są wystawione na porcję enzymów umożliwiających ich dalszy rozkład. Chwila… jak to? One są trawione razem?! I tutaj cała niecna teoria diety rozdzielnej legła w gruzach. Tak, białko i węglowodany są w tym momencie trawione w tych samych warunkach, stąd nie ma mowy, aby poprzez łączenie wyżej wymienionych makroskładników zaburzyć trawienie któregoś z nich. Nawet jeżeli spożyjemy produkt czysto węglowodanowy, bez żadnej domieszki białka, trzustka i tak wydzieli w tym miejscu przewodu pokarmowego enzymy rozkładające białka. Także ludzi można oszukać, ale fizjologii już niekoniecznie.
Kompleksowy preworkout wspierający zzdolności treningowe – KUP TUTAJ
Realia życia codziennego
Nawet gdybyśmy chcieli to wziąć na logikę i spojrzeli na udział białek, tłuszczy i węglowodanów w całościowym ujęciu danego produktu, to śmiało można by stwierdzić, że założenia diety rozdzielnej nie mają większego sensu. Weźmy sobie za przykład chociażby soję, która w 100 g nasion zawiera 37 g białka, 19 g tłuszczu i 33 g węglowodanów, więc niemożliwym jest, aby w życiu codziennym rozdzielić poszczególne makroskładniki w obrębie jednego produktu. Ludzki organizm jest mądrzejszy niż nam się wydaje i posiada naprawdę ciekawe, a zarazem skomplikowane mechanizmy umożliwiające mu radzenie sobie nawet w tak zaskakujących (z punktu widzenia założeń diety rozdzielnej) warunkach.
W praktyce może to mieć znaczenie?
Zależy co mamy na myśli. Ogólnie rzecz biorąc, układ pokarmowy nie ma specjalnych ujść niczym Wisła. Ma on jedną „drogę”, którą wędruje cały pokarm, jaki spożyjemy. Przykładowo dla sportowców lub też osób aktywnych fizycznie byłaby to syzyfowa praca, aby sensownie ułożyć i zbilansować jadłospis oparty o zasady diety rozdzielnej. U takich osób węglowodany stanowią znaczną część zapotrzebowania na energię. Często są to naprawdę niebotyczne wartości, bo sięgające nawet 60% całkowitej podaży kalorii. W związku z czym, rozdzielenie w czasie podaży, przykładowo węglowodanów od białek, byłoby raczej niemożliwe, a na pewno mocno niepraktyczne i wiązałoby się z wieloma negatywnymi skutkami. Chociażby z np. pogorszeniem zdolności wysiłkowych na treningu, brakiem korzystania z benefitów równomiernie rozłożonej podaży białka w ciągu dnia, jak i również z niemałym dyskomfortem psychicznym związanym ze stałym myśleniem o tym „jak to sensownie podzielić?”, aby spełnić nierealne założenia.
Nie jesz tłustych ryb? To suplement idealny dla Ciebie – KUP TUTAJ
Lepsze spalanie tłuszczu?
Wszystko super. Tyle, że może jest to jakieś ułatwienie w kontekście redukcji zbędnych kilogramów? Jeżeli miałoby to jakieś większe zastosowanie to osoby na tytułowym modelu żywienia mogłyby czerpać niezmierzone benefity, z racji pogorszonego wchłaniania poszczególnych makroskładników, co przełożyłoby się na zmniejszenie ilości dostarczonej energii (kcal) i w rezultacie dało wynik, jakim jest niższa masa ciała, a będąc bardziej precyzyjnym – lepsze pozbywanie się tłuszcz zapasowego.
Niestety tak nie jest. Postanowiono sprawdzić, czy rzeczywiście główny bohater dzisiejszego artykułu jest tak skuteczny, jak twierdzi wiele osób. W 2000 roku Golay A i wsp. postanowili wziąć na warsztat tę hipotezę i porównali, jaki efekt w obrębie redukcji tłuszczu zapasowego i wpływu na parametry metaboliczne w czasie 6 tygodni, będzie miała dieta rozdzielna i zbilansowana. Podzielili oni losowo 54 otyłych pacjentów na dwie grupy:
– grupa 1 spożywająca 1100 Kcal dziennie, zakładająca podaż energii na poziomie 25% z białek, 47% z węglowodanów i 25% z tłuszczu.
– grupa 2 spożywająca 1100 Kcal dziennie, zakładająca podaż energii na poziomie 25% z białek, 47% z węglowodanów i 25% z tłuszczu.
Finalnie jak widać grupy nie różniły się znacząco, praktycznie wcale. Z tym, że jedna grupa była na diecie rozdzielnej, a druga na diecie zbilansowanej. Jak się okazało, nie było znaczących różnic w ilości zgubionej tkanki tłuszczowej między grupami. Osoby na diecie rozdzielnej zrzuciły 6.2 kg (+/- 0.6 kg), a osoby na diecie zbilansowanej 7.5 kg (+/-0.4 kg). Stężenie glukozy na czczo, insuliny, całkowitego cholesterolu i triglicerydów zmniejszyło się znacząco, a co ważne praktycznie tak samo u pacjentów obu grup. Wyniki wskazują na to, że całkowity ubytek tkanki tłuszczowej był wyższy u osób na diecie zbilansowanej, aczkolwiek nie są to różnice, które byłyby istotne statystycznie [1].
Kilka słów od autora
Podsumowując, jeżeli będziemy w sytuacji, w której mamy identyczne spożycie energii i podobny rozkład poszczególnych makroskładników, ale skorzystamy z metody niełączenia białek i węglowodanów w obrębie jednego posiłku, to i tak nie przyniesie nam to żadnych dodatkowych benefitów.
Warto wiedzieć, że zasady, które zakładają niełączenie konkretnych makroskładników nie są w żadnym stopniu oparte o dowody naukowe. W związku z tym, twierdzenie, że „niewłaściwe łączenie” pokarmów jest w głównej mierze odpowiedzialne za szereg schorzeń, jest całkowicie błędne i nie ma przełożenia na realia życia codziennego. Słowami końca, dieta rozdzielna nie jest niebezpieczna dla zdrowia, więc jeśli Ci odpowiada to śmiało możesz z niej korzystać, ale nie licz na cuda.
Gaja
21 listopada 2019 o 09:43Czyli poza jedzeniem tego, co zdrowie, należy jeszcze wziąć bo uwagę bilans odżywczy poszczególnych potraw… Ja od miesiąca schudłam już 4 kg i czuję się dobrze – sporo ćwoczę, nie jem słodyczy i wspomagam się aloesową sumplementacją Forever Clean 9 także dużo nie trzeba 😉
Jakub Chwilkowski
21 listopada 2019 o 12:48Super! Gratulacje w takim razie!:) dokładnie, zawartość składników odżywczych w naszej diecie będzie tutaj bardzo istotna, abstrahując od bilansu energetycznego:)