W dążeniu do zgrabnej, pozbawionej nadmiaru tkanki tłuszczowej sylwetki wymaga podejmowania regularnej aktywności fizycznej, odpowiedniej dawki regeneracji oraz, rzecz jasna, diety. Aktywność można dopasować do trybu życia i upodobań, ze snem bywa trudniej, ale wciąż nie jest to czesc, ktora wiekszosc osob sprawia największą trudność. Najtrudniejsza bywa dieta. W przypadku dwóch pierwszych zmiennych efekty przychodzą dość szybko (po treningu pojawiają się zadowolenie i uczucie satysfakcji, po wyspaniu się przypływ energii), o tyle dieta często wymaga długich tygodni oczekiwań na widoczne rezultaty, tak zdrowotne, jak i widoczne na wadze. Tego ludzie nie lubią. W pogoni za jak najszybszymi efektami testują wiec najróżniejsze, często nieprawdopodobne diety. Przed Wami najdziwniejsze diety świata.
Pierwsze dwie wydają się jednymi z najbardziej absurdalnych, ponieważ bazują na rzeczach, które ze zdrowym stylem życia nie maja zbyt wiele wspólnego – a wiec z tytoniem oraz alkoholem – a jednak pomysłodawcy właśnie na tych dwóch używkach oparli założenia swoich diet mających na celu zrzucenie zbędnych kilogramów.
Dieta alkoholowa
Jak wiemy, alkohol to tak zwane puste kalorie – nie wnosi do organizmu żadnych wartości odżywczych, jest za to mocno toksyczny i sieje spustoszenie w organizmie, wypłukując z niego wartości odżywcze (oczywiście mówimy tu o regularnym spożywaniu jakiś ilości, nie sporadycznej lampce wina). A jednak są osoby, które to właśnie na nim oparli swoje diety odchudzające. Zasady diety są banalne – zamiast posiłków (głównie tych po śniadaniu) spożywa się już tylko procentowe trunki. Sięgający po ten sposób ludzi podkreślają – chudną, a przy okazji mogą prowadzić mocno imprezowy styl życia. Zjawisko to było popularne najbardziej wśród akademickiej młodzieży i doprowadziło do zjawiska zwanego alkoreksja (lub drunkoreksja). W bardziej zaawansowanych formach drunkoreksji nie tylko pije się napoje procentowe zamiast spożywania posiłków, ale również przyjmuje środki diuretyczne i przeczyszczające. Konsekwencje są oczywiście opłakane – zastępowanie jedzenia alkoholem może przynieść ubytek wagi, ale ma to więcej wspólnego z wyniszczeniem, odwodnieniem i niedożywieniem organizmu, niż redukcja tkanki tłuszczowej.
Jako ciekawostkę można dodać, że Wilhelm Zdobywca również uważał, iż najlepszym sposobem na schudnięcie jest picie dużej ilości wódki.
Omega-3 w ekonomicznej cenie – KUP TUTAJ
Dieta papierosowa
Co prawda dzisiaj raczej nikt świadomie by jej nie zastosował, a jednak były czasy, kiedy panował na nią spory boom (największy w latach trzydziestych zeszłego wieku), zanim jeszcze wzrosła świadomość na temat szkodliwego wpływu papierosów na zdrowie. Jej popularność była związana z reklama papierosów marki Lucky Strike, która zachęcała do palenia kobiety podkreślając jakoby odchudzające właściwości tej używki. Założeniem owej “diety” było zastępowanie posiłków papierosami. Reklama co prawda zachęcała do sięgania po nie zamiast słodyczy, ale niektórzy poszli oczywiście o krok dalej – choć oczywiście nawet pierwotne założenie było dla organizmu zwyczajnie szkodliwe.
Dieta senna
Na tej “diecie” z pewnością nie można było narzekać na brak regeneracji. Chodziło w niej o to, by zamiast jeść – spać, w końcu podczas spania nie jemy. Była popularna w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Osiągnięcie celu wymagało często sięgania po mocne środki nasenne, by ominąć choć jeden czy dwa posiłki. Trudno przy niej mówić o zdrowiu i aktywnym stylu życia…
Dieta wacikowa
Jeszcze kilka lat temu bardzo popularna wśród modelek i aspirujących na modelki nastolatek. Polegała na zjadaniu nasączonych np sokiem wacików (tak, takich zwykłych, bawełnianych wacików). Po zjedzeniu kilku pojawiało się uczucie sytości bez spożycia zbyt dużej liczby kalorii. Niektóre zwolenniczki owej diety popijały waciki tylko wodą. Skutkiem był oczywiście bardzo szybki spadek wagi, ale również ogromne niedożywienie organizmu (niebezpieczne w każdym wieku, zaś w przypadku młodych, rozwijających się organizmów podwójnie niebezpieczne) i ogromne jego wyczerpanie. Co więcej, waciki nie zawsze wykonane są z bawełny, mogą mieć też domieszki poliestru i szkodliwe, chemiczne substancje. Łatwo sobie również zafundować niedrożność przewodu pokarmowego i konieczność interwencji chirurgicznej dla ratowania życia.
Dieta tasiemcowa
Swojego czasu było o niej bardzo głośno. Osoby, które chciały stracić na wadze stosując tą dietę umyślnie połykały tabletki zawierające jaja pasożyta, tasiemca nieuzbrojonego. Rozwijający się tasiemiec żywił się treścią docierającą do jelita cienkiego i w ten sposób sprawiał, że nie przedostawała się ona do organizmu. Efekt? Szybki ubytek masy ciała bez diety i ćwiczeń. Aż truno uwierzyć, że taką popularność zyskało zafundowanie sobie pasożyta o długości od 10 do 25 m… Oprócz tego, że organizmowi brakowało składników odżywczych, do powikłań należały też często niedrożność jelit, a także stany zapalne trzustki, pęcherzyka żółciowego oraz dróg żółciowych, zapalenie opon mózgowych czy demencja. Zdarzały również torbiele w mózgu, oczach czy rdzeniu kręgowym. Oczywiście obecność tasiemca wiąże się też powszechnie z bólami brzucha, nudnościami czy wymiotami. Samo zakończenie tej “diety” to poza tym konieczność interwencji lekarzy.
Dieta octowa
Kolejna dieta z zamierzchłych czasów, bo swoje korzenie ma w początkach XIX wieku. Jak wówczas powszechnie twierdzono, najlepszym sposobem na pozbycie się nadwagi jest codzienne wypijanie sporej ilości octu. Co prawda w niewielkich ilościach, rozpuszczony w wodzie ocet jabłkowy, do tej pory zalecany jest w przypadku niedoboru kwasu żołądkowego i związanej z nim niestrawności. Ponadto może zapobiegać rozmnażaniu bakterii, pozbyć się zgagi czy usunąć nadmiar wody z organizmu. Na occie jabłkowym bazuje współczesna wersja diety, zakładająca wypijanie 3 razy dziennie szklanki wody z łyżką octu.
Niestety, założenia diety octowej nie zakładały umiaru w piciu octu (choć również rozcieńczano go wodą), co jest bardzo niekorzystne chociażby dla żołądka oraz ‘kondycji’ krwi. Organizm reagował ostrą biegunką, wymiotami, zaś utrata wagi związana była w dużym stopniu z odwodnieniem.
Dieta ciasteczkowa
Choć nazwa brzmi smakowicie, nie polegała na jedzeniu dużej ilości słodyczy. Dietę tą wymyślił dr Sanford Siegal w 1975 roku. W ciągu dnia można było zjeść 6 ciastek oraz obiad o kaloryczności maksymalnie 300 kcal. Nie były to jednak ciastka z czekoladą, lecz specjalne Diet Cookies o określonym składzie i oczywiście cenie… Jedno ciasteczko miało 90 kcal, łatwo więc wyliczyć, że skoro przyjmowało się zawrotną ilość 840 kcal dziennie, to deficyt gwarantował szybki ubytek masy ciała. Oczywiście trudno tu mówić o diecie zbilansowanej a także zachowaniu osiągniętych efektów – pewne były za to niedobory składników odżywczych i efekt jojo.
Silny antyoksydant – kurkumina – KUP TUTAJ
Dieta pastora
W 1830 roku pewien pastor stwierdził, że ludzie cierpiący na nadmierną masę ciała jedzą za mało warzyw i uprawiają za dużo seksu. Dieta polegała więc na zdecydowanym odwróceniu tych proporcji. Jak nietrudno się domyślić, nie była zbyt popularna 😉
Dieta do żucia
Jej popularyzator schudł na niej około 40 kilogramów. Polegała na tym, by każdy kęs przeżuć 32 razy. I wypluć. Również ona mimo wszystko nie zdobyła wielkiej popularności – w co trudno wątpić – ciekawe, ile autorowi zajmowało “zjedzenie” jednego posiłku…
To oczywiście nie są wszystkie “zdobycze” dietetyki, z jakimi można się spotkać. W czasach średniowiecza była nawet taka, która bazowała na … pająkach. Z bardziej współczesnych wynalazków na pewno wielu pamięta dietę kapuścianą (dopuszczającą dowolną ilość zupy na bazie kapusty i jeden owoc dziennie – zero tłuszczu, zero białka, węglowodanów również jak na lekarstwo…) czy dieta kopenhaska (kawa na śniadanie, 2 jajka i szpinak na obiad i stek z kilkoma liśćmi sałaty na kolację).
Czytając opisy tych diet można śmiało zadać sobie pytanie, jak wiele głupoty i lenistwa jest w ludziach, że wolą szybkie, niebezpieczne i drastyczne metody zamiast zdrowych i zbilansowanych posiłków. Niestety, zwolenników głodówek i kombinowania nadal jest bardzo dużo, pozostaje jednak mieć nadzieję, że kiedyś pójdą po rozum do głowy i zamiast dziesięciu dróg na skróty, wybiorą słuszną, rozsądną i dłuższą ścieżkę.