https://novaphysiotherapy.ca/wp-content/uploads/2019/06/AdobeStock_300896739-1024×682.jpeg.webp
Różnica w długości kończyn dolnych jest często, na zasadzie anegdotycznych przypuszczeń, obwiniana za występowanie przewlekłego bólu pleców i urazów dolnej części ciała, w tym odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Rozumowanie jest proste – skoro naprężenia nie rozkładają się równo, to dochodzi do nadmiernego obciążenia jednej strony, a w konsekwencji kontuzji i przeciążeń. Sprawa jest jednak nieco bardziej zniuansowana.
Skąd bierze się to zjawisko?
Rozbieżność w długości nóg może wynikać z przyczyn strukturalnych/anatomicznych lub funkcjonalnych. Przyczyny strukturalne powodują rzeczywistą zmianę długości nóg i wynikają z chorób lub urazów. Funkcjonalna różnica nie wykazuje prawdziwej zmiany długości kończyny, ale pozorną, związaną z np. skośnym ustawieniem miednicy. Podaje się, iż może to być spowodowane adaptacyjnym skróceniem tkanek miękkich, przykurczami stawów lub mięśni, wiotkością więzadeł lub brakiem współosiowości ciała. [1] Skąd może się to brać? Niejednokrotnie wynika po prostu z naszego trybu życia i jest adaptacją do specyficznych wymagań np. w przypadku pracy fizycznej obejmującej dużą ilość ruchów na jedną stronę czy sportu z jednostronną dominacją.
Jak powinno się mierzyć nierówną długość nóg?
W tej sprawie z pomocą przychodzi świeży przegląd systematyczny Alfutha i wsp. z 2021 r. [2] Zaczynając od metody taśmy krawieckiej autorzy wskazują, że ten popularny w warunkach klinicznych/gabinetowych pomiar jest kiepskim wyborem – metoda nie jest zbyt dokładna, wyniki wykazują duże zróżnicowanie, słabo koreluje z innymi metodami i, co najważniejsze, istnieje spora niezgodność z radiografią, która stanowi złoty standard pomiaru nierównej długości nóg.
Metoda “na oko” i “na dotyk”, oparta na obserwacji oraz palpacji wypukłości kości krzyżowej, choć kusząca z uwagi na swoją prostotę, nie ma żadnego poparcia w badaniach, gdyż istnieje tylko jedna praca na ten temat, co uniemożliwia stosowanie tego testu. Podobnie odpada kontrola nóg w leżeniu na plecach czy brzuchu, a także mierzenie odległości pomiędzy kostką boczną/przyśrodkową a podłogą.
Nie ma jednak tego złego – okazuje się bowiem, że metoda testu bloczkowego (podkładanie bloczków aż do wyrównania miednicy, a następnie ich zmierzenie) jest najlepszym sposobem pomiaru z testów “terenowych”. Wychwytuje ona zarazem różnicę w funkcjonalnej i anatomicznej długości nóg i, choć nieidealna, aktualnie wydaje się najbliższą ideałowi spośród klinicznie praktycznych metod.
Jeśli chcemy mieć pewność najlepiej wykonać po prostu obrazowanie promieniami rentgena – wtedy sprawa rozbieżności w długości nóg i pochodzenie tego zjawiska (anatomiczne vs funkcjonalne) staje się klarowna i pewna.
Zacznijmy od historii – tej odległej i trochę bliższej
Spory i wątpliwości nt. roli długości nóg w rozwoju bólu dolnej części pleców trwają od wielu lat. Już w 1984 Grundy i Roberts wykonali badanie, w którym chcieli sprawdzić ten związek. [3] Pomiaru dokonano za pomocą sztywnego przyrządu mierniczego, a nie promieniowania rentgenowskiego, które stanowi złoty standard, ale przynajmniej nie skorzystali oni z miary krawieckiej będąc świadomymi ograniczeń metody tego typu. Ich wyniki wskazują, że, niezależnie od przyczyny anatomicznej, skrócenie kończyny dolnej nie stanowi istotnego czynnika w przewlekłym bólu pleców.
Wynik ten nie powinien dziwić, bowiem, według szacunków naukowców, znaczna większość osób prezentuje anatomiczną rozbieżność w długości nóg – jest to nawet 90% populacji. Anegdotycznie rzecz biorąc większość osób powinna więc cierpieć na ból krzyża jeśli rozbieżność długości kończyn wpływałaby na tę dolegliwość, a wcale tak nie jest. Nie znaczy to jednak, że związek nie istnieje – wydaje się on bowiem przynajmniej częściowo zależeć od rozmiaru nierówności.
Knutson w 2005 roku napisał dość przełomowy artykuł, który przekrojowo poruszał kwestię anatomicznej (!) rozbieżności w długości nóg a bólem pleców. [4] Wykazał on w swoich analizach, że osoby z objawami i bez objawów miały podobne średnie różnice wynoszące ok 5 mm, co eliminuje możliwość wpływu opisywanego zjawiska na ból pleców.
Jest to warte zapamiętania, bo do dziś sugeruje się w części prac, że już 5 mm rozbieżność powinna być redukowana. Doniesienie to niejednokrotnie pochodzi ze starych, ale bardzo często cytowanych prac Friberga. Knutson wskazuje, że mają one mimo wszystko ziarno prawdy, o którym wspominał sam Friberg, ale co było niejednokrotnie pomijane – taka nieznaczna rozbieżność może mieć znaczenie dla populacji, które muszą bardzo dużo czasu stać lub chodzić, a nie dla populacji generalnej.
Dalej Knutson wspomina pracę Suokki, w których rozbieżność nawet 10-20 mm nie wykazała zwiększonego ryzyka bólu pleców w kohorcie 247 osób! Notabene Suokka i Friberg konsultowali się ze sobą i doszli do konsensusu, że znaczenie różnicy długości może zależeć od długotrwałego, powtarzalnego obciążenia, a nie być złe same w sobie.
Przywołane prace o różnicy w długości kończyn po operacjach sięgających do nawet kilku cm również nie wykazały bezwzględnego związku z bólem! Jest to niezwykle ciekawe, bo wiele osób było w podeszłym wieku, a wraz z postępującą starością możliwości adaptacyjne maleją. Pamiętajmy, że była to różnica anatomiczna wywołana sztucznie, do której pacjenci nie przyzwyczajali się całe życie – teoretycznie rzecz biorąc większość z nich powinna więc cierpieć na ból pleców!
Z całej swojej analizy Knutson wyciąga następujące wnioski, jeśli chodzi o anatomiczną rozbieżność:
- różnice rzędu 5 mm są mało istotne nawet przy znacznym obciążeniu i powtarzalności
- różnice >10 mm wydają się istotne przy większym, powtarzalnym obciążeniu, ale generalnie brakuje dowodów na związek poza sytuacjami właśnie dość ekstremalnymi wysiłkowo
- <10 mm nie wydaje się być istotne klinicznie nawet przy dość dużym obciążeniu
- występująca od dzieciństwa rozbieżność na poziomie nawet 15-20 mm może nie być istotna klinicznie
Co niezwykle ciekawe, organizm wydaje się umieć skompensować nawet 2 cm rozbieżność w długości kończyn dolnych dzięki różnym biernym zmianom strukturalnym – od skrętu miednicy, przez wytworzenie łagodnej skoliozy po zmiany długości mięśni.
W swojej drugiej pracy, dotyczącej funkcjonalnej rozbieżności w długości nóg, Knutson wskazuje, iż osoby z nabytą rozbieżnością długości nóg przed osiągnięciem dojrzałości szkieletowej będą cechować się brakiem wyrównania asymetrii nawet po wyrównaniu długości nóg właśnie z powodu tych kompensacji – wykazują oni np. znaczne zgięcie boczne po uniesieniu krótszej nogi. [5]
Przeciwnie – ciała ludzi z różnicą nabytą już po dojrzeniu szkieletu zwykle łatwo poddają się korektom, a różnice w długości nóg są łatwo wyrównywalne.
Różnica może być widoczna w leżeniu na plecach – gdy osoba rozbieżnościami nabytymi przed dojrzeniem kośćca się położy istnieje spora szansa, że, z uwagi na fakt, iż kompensacje stały się de facto anatomiczne, jej postura prawdopodobnie się nie zmieni – krzywość miednicy pozostanie taka jak stojąc, a nogi będą się wydawać równe, przynajmniej jeśli chodzi o wysokość pięt. Nie jest to żadna poważna metoda diagnostyczna rozróżniająca pochodzenie rozbieżności nóg, takową stanowi obrazowanie rentgenowskie, ale warto mieć tego świadomość, gdyż czasem można skorelować to z pewnymi konkretnymi objawami, o których za chwilę.
Inaczej może być w przypadku osób z drugiej kategorii – tutaj przejście z pozycji obciążonej do nieobciążonej będzie owocować różnicą w długości nóg. To rozróżnienie jest też ważne, bo pomaga uzmysłowić sobie dlaczego ocenianie długości nóg “na oko” nie ma sensu.
Mówiąc o konkretnych objawach mam na myśli to, że Knutson wskazał, iż funkcjonalne skrócenie wydaje się związane ze skróconym czasem wytrzymałości prostownika i czworobocznego lędźwi, czego nie wykryto w przypadku anatomicznej rozbieżności.
Proponowany mechanizm z badań na ludziach wygląda tak, że rotacja miednicy spowodowana rozbieżnością długości nóg pobudza receptory w odcinku lędźwiowym, które kurczą mięśnie w celu przywrócenia równowagi układu. Mogłoby to w teorii powodować zmęczenie. Czy tak jednak jest – nie wiadomo. Co ciekawe, nowsze badania wskazują, że faktycznie zmęczenie mięśni posturalnych u osób początkowo bezobjawowych poprzedza pojawienie się u nich bólu. przypis
Jak różnica w długości nóg wpływa na biomechanikę chodu i ustawienie miednicy?
Oba przedstawione badania wykonano na osobach posiadających rozbieżność naturalnie, a nie, jak to często bywa w pracach naukowych, rozbieżność w długości nóg spowodowaną sztucznie, za pomocą różnych urządzeń, co nie odpowiada kwintesencji sprawy, gdyż ostra odpowiedź organizmu różni się od przewlekłej.
W nowym badaniu z 2022 roku przeanalizowano wpływ nierówności długości nóg na biomechanikę miednicy w staniu oraz chodzie u pacjentów z różnicą >2 cm i <2 cm.
Jeżeli chodzi o analizę statyczną ze statystycznie istotnych rzeczy wykazali oni większe boczne przechylenie miednicy
W fazie dynamicznej obserwacja się potwierdziła – pochylenie miednicy było stale większe, co było istotne w fazie mid stance phase (angielskie nazewnictwo ze względów praktycznych zw. z dalszym researchem własnym) krótszej nogi. Najwyższą wartość pochylenie miednicy miało w fazie initial contact dłuższej nogi. Kwestie kręgosłupa nie różniły się istotnie między grupami. [7]
W rezultacie w chodzie kompensacje długości nóg były nawet większe niż w staniu. Inne badania wg. autorów potwierdzają ich doniesienia. Warto zaznaczyć, że badani nie byli osobami z bólem!
Badanie z 2019 również wykazało interesujące schematy – porównania tyczą się grupy kontrolnej osób z równymi nogami.
W staniu:
- większe zgięcie odcinka lędźwiowego i piersiowo-lędźwiowego do dłuższego boku
- większa rotacja klatki w stronę boku krótszego
- zwiększone opadanie miednicy po stronie krótszej (biodro było niżej po stronie krótszej kończyny)
- zwiększone odwiedzenie po stronie krótszej
- zwiększone przywiedzenie po stronie dłuższej
W chodzie:
- większe zgięcie odcinka lędźwiowego w bok podczas faz initial contact, early mid-stance, terminal swing
- większe opadanie miednicy po krótszej stronie w fazie push off
- większa rotacja klatki piersiowej w stronę dłuższą w fazie push off
- większe przywiedzenie po stronie dłuższej
- zwiększony wyprost kolana po stronie krótszej w fazie midstance
- większe zgięcie grzbietowe stawu skokowego po stronie dłuższej w fazie terminal stance
Korekta rozbieżności długości nóg poprawiła kinematykę kończyny dolnej, biodra i kręgosłupa i wydłużyła czas spędzany na niej podczas stance phase.
Interesująca jest jeszcze inna rzecz związana z samym projektem badania – “Kryteriami wykluczenia były […] i inne patologie, takie jak urazy lub bolesne stany, które wpłynęłyby na ich zdolność chodzenia.”
Nie wiemy na pewno czy badani byli osobami bez bólowymi ale mamy pewność, że, nawet jeśli posiadali dolegliwości, to ból nie był na tyle duży, by wpływać na zdolność chodzenia. To w pewien sposób wzmacnia teorię adaptacji do rozbieżności długości nóg, jeśli organizm ma na to czas.
Omega-3 – wielokierunkowe wsparcie organizmu, w tym aparatu ruchu
Wpływ nierównej długości nóg na ból pleców
Mając w głowie prace Knutsona przejdziemy do nowszych analiz badaczy. Co ciekawe, nie ma ich tak wiele jak moglibyśmy się spodziewać a wnioski są mniej bezpośrednie niż byśmy chcieli.
Kendall i wsp. w swoim przeglądzie informacji z 2014 zauważają, że sytuacja związku rozbieżności długości nóg z bólem pleców jest skomplikowana, bowiem część prac wykazuje korelację, a część nie. [8]
Jak napomknąłem prędzej, wydaje się, iż zmęczenie pleców wyprzedza pojawienie się bólu, a to znaczy, że może stanowić lub być związane z przyczyną powstawania dolegliwości odcinka lędźwiowego.
Dodatkowo osoby bezobjawowe z rozbieżnością >3 mm miały istotnie słabszy prostownik po stronie krótszej nogi. Nie idźmy jednak za daleko, bowiem Kendall i wsp. cytują za chwilę pracę, w której statyczna asymetria miednicy nie korelowała z bólem trwającym <12 miesięcy (nie oznacza to, że >12 miesięcy korelację znaleziono, ale że takie ramy czasowe były założeniem badania). Minusem jest kiepska metoda pomiarowa, ponadto sama asymetria miednicy nie znaczy jeszcze, że na pewno wystąpiła nierówność długości nóg.
Havran i wsp. w 2016 piszą w swojej pracy, iż w kontekście badań wysokiej jakości nie znaleziono związku przyczynowego między bólem pleców a różnicą w długości nóg, ale zauważa się tendencję, że rozbieżność jest częstsza u osób z bólem niż bez niego. [9]
Ciekawych informacji dostarczają prace analizujące rolę redukcji długości rozbieżności nóg przez wkładki ortopedyczne do butów. Nie jest to idealne źródło wiedzy, ale daje pewne wskazówki.
Tym samym Campbell i wsp. w 2018 dokonali przeglądu systematycznego w tym temacie. Analizowali 10 badań, w tym 1 RCT. Spośród 9 nie-RCT średnio 88% (z 349 osób) doznało częściowej lub całkowitej ulgi w bólu. W RCT 22 osoby, czyli 100%, doznało złagodzenia bólu przynajmniej w pewnym stopniu. [10]
Nie popadajmy jednak w hurra optymizm, gdyż jakość prac uznano za bardzo niską lub niską. Autorzy wspominają zamieszczoną w jednej z prac sugestię, że osoby z wysokim poziomem aktywności mogłyby teoretycznie odnieść korzyści z wkładek, ale sam Campbell i wsp. wskazują, że ich obecna praca przeglądowa nie potwierdza tego, bo w analizowanych badaniach często nie informowano o poziomie aktywności uczestników.
Generalnie jednak prace z kolejnych lat wydają się wzmacniać wynikającą z opracowania Campbella i wsp. tendencję. Tak też Rannisto i wsp. w 2019 donieśli, że redukcja różnicy długości nóg o 70% w grupie osób pracujących fizycznie stojąc przez długi czas ze średnią rozbieżnością 9 mm wiązała się z istotnym zmniejszeniem dolegliwości. Potwierdza to wczesne doniesienia Friberga czy Suokki z XX wieku. [11]
Dłużni nie pozostali Menez i wsp. w 2020, którzy wykazali, że wkładki znacznie zmniejszyły ból pleców u pacjentów i poprawiły kinematykę ruchu miednicy i kończyny dolnej. [12]
Ciekawie zapowiada się także praca D’Amico i wsp. z 2022. [13] Autorzy zastosowali niezwykle dokładne badanie, które pozwoliło dokładnie ocenić jak dopasować wkładki dzięki kompleksowej ocenie 3D całego szkieletu. Uzyskano dzięki temu zarówno drastyczny spadek dolegliwości bólowych, jak i wyrównanie postawy. Sęk jednak w tym, że zmiany postawy są utrzymywane poprzez ciągłe stosowanie wkładek – jeżeli się przestanie, postawa pacjenta ma tendencję powrotu do początkowego wariantu. Badacze nie wspomnieli jednak czy ćwiczenia pomogłyby w utrzymaniu zysków (byłoby to lukratywne jeśli to zmiana postawy odpowiadała za zmniejszenie bólu, choć nie możemy być tego pewni!).
Naukowcy w sekcji dyskusji wysuwają bardzo ciekawą tezę – istnieje znaczna zmienność jeśli chodzi o reakcję na wyrównanie nierówności, co sugeruje, że ta sama rozbieżność może dać różne wyniki u różnych osób z uwagi na różne cechy antropometryczne czy różnice w kontroli motorycznej i propriocepcji. Tym samym nie warto spierać się o to, jakie minimalne różnice w długości kończyn warto redukować a jakie nie, bo wydaje się to być wysoce zmienne międzyosobniczo.
Autorzy wskazują też, że dzięki ich podejściu nie trzeba podejmować dyskusji w kwestii różnicowania anatomicznego i funkcjonalnego charakteru rozbieżności, gdyż optymalna korekcja, ich zdaniem, powoduje ogólną poprawę parametrów postawy niezależnie od źródła różnicy długości nóg.
I wszystko byłoby pięknie gdyby nie jeden ogromny problem z tą pracą – różnica w rozbieżności długości nóg między grupą bólową i grupą bezbólową wynosiła… 1-2 milimetry. To jest naprawdę praktycznie żadna różnica! Równie dobrze sam psychologiczny aspekt noszenia wkładek (brak grupy placebo w badaniu) mógł zadziałać na ludzi.
Inne kontuzje, urazy i dolegliwości
McCaw w 1990 w swojej pracy nt. nierównej długości nóg i implikacji dla prewencji urazów podczas biegania znalazł sprzeczne dowody nt. związku tego zjawiska z faktycznym występowaniem kontuzji i w sporej mierze teza o związku rozbieżności kończyn dolnych z urazami była oparta o biomechaniczne rozmyślania, a nie twarde dowody. [14]
Yrjonen i wsp. w 1992 dokonali follow-upu po 28-47 latach 96 pacjentów cierpiących na chorobę Perthesa, która wiąże się z rozbieżnością długości nóg. Stwierdzono, że 12 mm różnica nie była istotnie powiązana z problemami z plecami, a >15 mm, choć zwiększała ilość zmian degeneracyjnych w plecach, to na 33 pacjentów z taką różnicą 15 nie wykazywało bólu mimo, że 8 miało degenerację. [15]
Gossa i wsp. w 2006 sprawdzali jak przez rok nierówna długość nóg (>5 mm) wpływa na urazy w grupie 252 kadetów wojskowych. Nie stwierdzono istnienia zależności, choć minusem jest to, że nie wykonano badania rentgenowskiego. [16]
W swoim artykule przeglądowym z 2015 Murray i wsp. cytują szereg prac, które wykazują związek rozbieżności długości nóg z chorobą zwyrodnieniową stawów dolnej części ciała, choć część pomiarów jest daleka od ideału z uwagi na np. zastosowanie taśmy mierniczej.
Tallroth i wsp. w 2017 dokonali 29-letniego follow-upu 193 pacjentów z rozbieżnością długości nóg bez oznak choroby zwyrodnieniowej (OA). 169 wykazywało rozbieżność. [18] Artroplastykę stawu z powodu powstałej OA finalnie przeszło 16 pacjentów, z czego 3 miało równą długość nóg. Artroplastykę wykonywano 3x częściej w grupie z rozbieżnością 10 mm lub większą niż w grupie 0-9 mm. To znaczy, że tylko 1 pacjent z rozbieżnością 0-9 mm przeszedł zabieg, a większość odbywających go miała rozbieżność rzędu 1 cm lub więcej. Pacjent z największą rozbieżnością miał 43 lata w chwili badania i przeszedł zabieg w wieku 62 lat. 2 z kolei po 6 latach od badania, czyli w wieku 59 lat. Kolejni przechodzili zabiegi dopiero w wieku 69, 81 czy 76 lat – po odpowiednio 16, 27 i 27 latach. Nikt nie przeszedł zabiegu szybciej niż po 6 latach, a samo badanie nie kontrolowało np. poziomu aktywności danych osób.
Pamiętajmy, że artroplastyka mogła być spowodowana też innymi czynnikami niż nierówną długością. Autorzy stwierdzają ponadto w swojej pracy “Ostatecznym ograniczeniem w naszej 29-letniej obserwacji tych zdrowych dorosłych w średnim wieku była zaskakująco niska częstość występowania choroby zwyrodnieniowej która oczywiście zależała od punktu końcowego obserwacji. Tylko osoby z poważnym stopniem OA wymagały endoprotezoplastyki. Jest to prawdopodobnie przyczyną niskiej częstości wykrytych przypadków OA”.
Liu i wsp. w 2018 sprawdzili 576 dobrze zachowanych szkieletów zwłok w wieku 40-79 lat. Średnia rozbieżność wynosiła 4,8 mm z odchyłem na poziomie +- 4 mm. Nie stwierdzono żadnej korelacji z tą rozbieżnością a chorobą zwyrodnieniową kręgosłupa, bioder lub kolan. Istotną uwagą jest to, że szkielety pochodziły z początku XX wieku, a więc tryb życia zmarłych zapewne nie odpowiadał współczesnemu człowiekowi. [19]
Cahanin i wsp. w 2019 na podstawie różnicy w wysokości grzebienia biodra (niezbyt dobra metoda pomiarowa) donieśli, że rozbieżność większa niż 5 mm nie jest związana ze zwiększonym zgłaszaniem urazów przez 100 biegaczy w okresie od grudnia 2016 do lutego 2017. [20]
Co z tym fantem robić? Sekcja przemyśleń własnych
Kiedy i czy leczyć?
Zacznijmy od tego jakie przypadki w ogóle podlegają leczeniu – zachowawczemu lub chirurgicznemu. Vogt i wsp. w 2020 w swojej pracy właśnie na temat leczenia rozbieżności wskazują: “To, czy rozbieżność długości nóg należy w ogóle leczyć – czy to zachowawczo, czy chirurgicznie – należy decydować indywidualnie, równoważąc potencjalne ryzyko i korzyści dla pacjenta. Sama obecność rozbieżności w długości nóg nie stanowi automatycznie wskazania do leczenia. W konsekwencji decyzje dotyczące leczenia są zawsze dobrowolne.”
Na podstawie wyżej zaprezentowanych danych dochodzimy do wniosku, że leczenie w wielu przypadkach nie będzie wymagane, gdyż nie będzie czego leczyć – mnóstwo przypadków rozbieżności pozostaje w granicach fizjologicznej zmienności!
Niuanse i rozważania nt. kontuzji
Pamiętajmy – nawet, jeśli np. ból pleców czy kolana pokrywa się z istnieniem rozbieżności w długości nóg, nie to musi być powodem dolegliwości. Weźmy na ten przykład osobę, która ma 1 cm różnicy w długości kończyn, jest nieaktywna i prowadzi niezdrowy tryb życia. Nagle zaczyna biegać. Zachęcona szybkimi zyskami kondycji bardzo intensywnie zwiększa kilometraż tygodniowy nie dbając jednak ani o dietę, ani o sen. Dochodzi do urazu. W 1 kolejności szukalibyśmy powodu w 1 cm różnicy czy może jednak czynnikach takich jak zbyt nagły wzrost objętości i/lub intensywności treningowej oraz słaba regeneracja?
Nadmierny i szybki wzrost obciążeń może być predyktorem kontuzji, ale odpowiednie dawkowanie wysokich obciążeń teoretycznie może zmniejszać ryzyko wystąpienia urazu. [21] Wszystko rozbija się o odpowiednią dawkę stresora i adaptację – należy tu wziąć pod uwagę poprzednie kontuzje, obecną pracę, aktywność na co dzień, dietę, sen, stres, choroby i gdzieś, na którymś miejscu, zapewne warto także kwestie takie jak różnica w długości nóg.
Im więcej podstaw mamy dostosowanych, tym bardziej zasadne wydaje się być szukanie w szczegółach. Zaczynanie od szczegółów może dać złudne poczucie bezpieczeństwa, które będzie skutkować nieprzyjemnymi konsekwencjami – np. zachęcony korektą swojej rozbieżności biegacz z przykładu wyżej, nadal zupełnie niedbający o inne aspekty zdrowotne, mógłby zacząć znacznie zwiększać obciążenia treningowe, będąc przekonanym o już optymalnej sytuacji swojego ciała, choć jego środowisko w ogóle nie sprzyjałoby adaptacji do takich obciążeń.
A co z treningiem?
Nie istnieją żadne solidnie poparte nauką zalecenia treningowe do “leczenia” nierównej długości nóg. Anegdotycznie rzecz biorąc, w przypadku rozbieżności funkcjonalnej, terapeuci skupiają się zwykle na wyrównaniu napięć w obrębie np. miednicy czy tułowia, a potem progresji ćwiczeń od dość izolowanych, wzmacniających poszczególne mięśnie np. pośladkowe czy mięśnie pleców jednostronnie, aż po specyficzne dla wymagań pacjenta warianty ćwiczeń dynamicznych.
Ważniejsza dla zmiany postawy będzie prawdopodobnie kontrola nerwowo-mięśniowa a nie sama siła. Tak też stanie z obciążeniem z kontrolowaniem pozycji miednicy i kręgosłupa czy też powolny chód z kontrolą ustawienia tułowia i bioder może okazać się całkiem lukratywny w skutkach, podobnie jak inne formy ćwiczeń lokomocyjnych.
To kiedy bym korygował?
Według mnie można rozważyć korygowanie większych rozbieżności w przypadku, gdy ktoś uprawia sport na wymagającym poziomie albo jego praca zmusza go do długotrwałego chodzenia/stania i jednocześnie boryka się z dolegliwościami wskazującymi na przyczynę w tym zjawisku (ponownie – zakładając, że reszta jest dopięta na ostatni guzik lub gdy przynajmniej zrobiono ile się da). Być może to pomoże. Musimy też pamiętać, że częstą przyczyną dyskomfortu/sztywności jest monotonia ruchowa/brak zmian pozycji, a nie same w sobie niedoskonałości anatomiczne. [22]
Warto jednak uważać zwłaszcza na wkładki do butów, gdyż, anegdotycznie, istnieje ryzyko, że bierna forma podparcia zmniejszy aktywność mięśni stabilizujących np. stopę, co po zlikwidowaniu wkładek spowodowałoby znaczny problem. Z tego powodu nawet używając wkładek korygujących warto stosować trening oporowy, by stymulować mięśnie do pracy – choćby w niespecyficzny sposób.
Nie muszą to być od razu bardzo konkretne ćwiczenia rehabilitacyjne, gdyż, zgodnie z ideą kubka Grega Lehmana, gdy mamy nieidealną postawę, generalne nakładanie na siebie obciążenia za pomocą np. treningu oporowego czy biegania będzie skutkować benefitami (o ile poruszamy się w obszarze bycia zdolnymi do zregenerowania się z nich), ponieważ zwiększymy nasze możliwości przyjmowania obciążeń. [23]
Podsumowanie
Nierówna długość nóg to złożony problem o potencjalnie wielu możliwych przyczynach. Często jest on niesłusznie obwiniany za ból pleców, gdyż stanowi najbardziej rzucający się w oczy objaw. W rzeczywistości niejednokrotnie problem leży zupełnie gdzie indziej, np. w higienie życia, stresie czy braku zmienności ruchu. Z całą pewnością nie warto „fiksować” się na tym punkcie zwłaszcza, jeśli rozbieżności nie są duże, gdyż ciało posiada szereg możliwości adaptacyjnych, które świetnie radzą sobie z asymetriami. Z drugiej jednak strony istnieją pewne scenariusze, w których warto zająć się tą kwestią – dobrze mieć tego świadomość.
Bibliografia
[1] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC8173231/
[2] https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0261457
[3] https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/6146810/
[4] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1232860/
[5] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1198238/
[6] https://bmcmusculoskeletdisord.biomedcentral.com/articles/10.1186/s12891-022-05113-2
[7] https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/30623844/
[8] https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/24703513/
[9] https://academic.oup.com/painmedicine/article/17/12/2230/2740714
[10] https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/29229292/
[11] https://bmcmusculoskeletdisord.biomedcentral.com/articles/10.1186/s12891-019-2478-3
[12] https://www.frontiersin.org/articles/10.3389/fspor.2020.579152/full
[13] https://www.frontiersin.org/articles/10.3389/fbioe.2021.743132/full
[14] https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/1470794/
[15] https://europepmc.org/article/med/1490042
[16] https://academic.oup.com/milmed/article-abstract/171/6/522/4577978
[17] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4593034/
[18] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5560214/
[19] https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S1877056818301208
[20] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6878858/
[21] https://bjsm.bmj.com/content/50/5/273
[22] https://www.bettermovement.org/blog/2015/why-do-muscles-feel-tight
[23] http://www.greglehman.ca/blog/2018/5/1/do-our-patients-need-fixing