Sól zwykła czy himalajska? Od jakiegoś czasu zadajemy sobie to pytanie, zwłaszcza, że ta nowa, różowa odmiana, która niedawno zagościła na półkach sklepowych zdobywa coraz większą popularność. Zdawałoby się wręcz, że promowana jest jako zdrowsza. Ale może powinniśmy zacząć od pytania: ile soli używać. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca spożycie nie większe niż
5 gramów, a ten limit idzie bardzo łatwo przekroczyć spożywając gotowe produkty.
W takiej sytuacji jaką powinien kupować? Która jest zdrowsza? Na to pytanie postaramy się dziś odpowiedzieć.
Czym różni się różowa sól himalajska od naszej tradycyjnej kuchennej soli?
Sól himalajska, to jedna z najczystszych soli, jaką można spotkać. Jest ona wydobywana ręcznie, a za droższym procesem wydobywczym, idzie też wyższa cena. W przeciwieństwie do białej soli kuchennej, nie wymaga sztucznych ingerencji. Rzekomo – sól himalajska ma mieć znacząco więcej składników mineralnych, niżeli ta tradycyjna, ale czy to prawda?
W debacie na temat wyższości soli morskiej nad kamienną, kamiennej nad himalajską i tak dalej, jest bardzo często zawartość chlorku sodu. Każdy rodzaj soli zawiera go ponad 97 procent – nawet sól himalajska. Producenci lubią przechwalać się, iż różowa sól, to tylko 40 procent tego szkodliwego w nadmiarze związku. Jest to olbrzymie nieporozumienie, które wynika stąd, iż najpierw patrzy się na zawartość chlorku sodu, a dopiero potem sprawdza się zawartość samego sodu.
Należy jednakowoż pamiętać, że sól kamienna jest również solą morską – pochodzi tylko z mórz, które dzisiaj już nie istnieją. Różową barwę, sól himalajska, zawdzięcza jedynie wrostkom hematytu. Jej kolor wcale nie oznacza, że jest bogata w składniki mineralne. Tak naprawdę, zawartość minerałów, innych niż sód, w tej odmianie soli, to niecałe 3%.
Ekstrakt z zielonej herbaty – moc antyoksydantów.
Reklamy vs rzeczywistość
Producenci soli himalajskiej lubią się chwalić, iż ich produkt zawiera nawet 84 minerały i nie ma kontaktu z żadnymi chemikaliami. Wyliczanie ich wszystkich jest pozbawione sensu, ale warto przyjrzeć się temu, co to za kombinacja. Wśród pierwiastków zawartych
w różowej soli znajdziemy między innymi: wodór, lit, beryl, tytan, wanad, nikiel, miedź, fluor, magnez, aluminium, siarka, chrom, german, arsen, brom, stront, itr, cyrkon, pallad, jod, lantan, gadolin, terb, dysproz, rtęć, ołów, polon, platyna, neptun, czy pluton i wiele innych.
Faktem jest, że na liście znajdują się minerały niezbędne do funkcjonowania organizmu, ale niejasną pozostaje motywacja producentów, kiedy mówią: “84 pierwiastki niezbędne do życia”. Pamiętajmy też, że wszystkie te składniki stanowią łącznie 3% całej substancji. Zawartość manganu, wapnia, czy żelaza jest naprawdę nikła. Po co faszerować się tablicą Mendelejewa, kiedy organizm człowieka wykorzystuje jedynie 24 pierwiastki?
Czy biała sól jest zatem lepsza?
Biała sól posiada podstawową zaletę i przewagę – jest jodowana. Jej różowa odmiana bardzo rzadko, gdyż w przeciwieństwie do tej „pospolitej”, nie występuje taki obowiązek prawny. Niedobór tego pierwiastka może mieć bardzo niekorzystny wpływ na nasze zdrowie. Może wywołać niedoczynność tarczycy u dorosłych, ale jest znacznie groźniejszy u dzieci, szczególnie w trakcie rozwoju płodowego. Niskie dostarczanie jodu przez organizm matki, może skutkować ciężkim niedorozwojem umysłowym.
Termogenik, który nie zawiera w sobie kofeiny – absolutny HIT!
W Polsce, problem jest szczególnie widoczny, gdyż nasze gleby są bardzo ubogie w jod, a wyhodowane na nich warzywa nie zawierają dostatecznej jego ilości. Zalecana dobowa dawka, to 160 mikrogramów na dobę, a w przypadku kobiet ciężarnych – 220. Karmiące matki, powinny spożywać go jeszcze więcej, bo aż 290 mikrogramów na dobę. Nasza dieta jest w stanie dostarczyć maksymalnie połowę tej ilości, toteż od 1996 roku, w sprzedaży, dostępna jest sól kuchenna wzbogacona o jod, tzw. “jodowana”. Naturalna sól morska, a nawet himalajska zawiera ten pierwiastek, niestety jest go tam zdecydowanie za mało.
Pozostaje zatem pytanie: czy warto?
Zdawałoby się, iż na to pytanie najlepszą odpowiedzią jest pytanie: czy za większe pieniądze warto dostawać ten sam produkt? Zapewne nie, ale zwolenników różowej soli wydaje się przybywać i tekstów zachwalających jej wspaniałe właściwości również. Pamiętajmy jednak o zdrowym rozsądku i fakcie, że producent zawsze zachwala swój produkt. To całkowicie normalne, że sprzedający wskaże nam skład i powie: “ta sól zawiera aż 84 pierwiastki!”. Ale czy potrzebujemy ich aż tyle?
Nadmierne spożycie soli jest szkodliwe, a lista korzyści jakie z niej czerpiemy zawsze będzie krótka, bez względu na jej pochodzenie. Żadna ilość dobroczynnych pierwiastków (a w przypadku himalajskiej – całkowicie neutralnych, albo wręcz szkodliwych) tego nie zmieni. Najważniejsze aby we wszystkim potrafić zachować umiar, a wyborów konsumenckich dokonywać świadomie!