Za nami najważniejsza polska impreza sezonu wiosennego w sportach sylwetkowych – Mistrzostwa Polski.
Nie mogło tam zabraknąć naszego teamu – startowałam ja, Ania Karcz, Julia Fusiecka oraz inne dziewczyny wspierające testosterone team.
Impreza tym razem odbywała się w Kielcach. Rozpoczęły ją piątkowe weryfikacje. Podczas weryfikacji zawodnicy i zawodniczki potwierdzają swój udział w zawodach, poprzez dostarczenie wymaganych dokumentów. Są także mierzeni i ważeni. Sprawdzany jest strój i obuwie. O zasadach obowiązujących w tych kwestiach pisałam jakiś czas temu tu.
Tak prezentowałyśmy się przed wyjściem na weryfikacje
Nie mogło zabraknąć fotki przed wyjściem do sędziów.
W naszym przypadku weryfikacje przebiegły błyskawicznie i bezproblemowo! Udało nam się spotkać teamowe koleżanki i zamienić kilka zdań.
Pozostały czas w piątek to krótkie zakupy i dużo odpoczynku – jakże ważnego przed startem.
Kolejny dzień, sobota, to starty zawodników męskiej sylwetki oraz zawodniczek fitness sylwetkowego.
Dla nas był to dzień gotowania, ostatnich przygotowań, leżenia do góry brzuchem i pozytywnego nastawienia.
Niedziela na zawodach od rana należała do pań z wellness, bikini fitness oraz panów kulturystów.
Dzień rozpoczęłam bardzo wcześnie, mimo, że mój start, jak zawsze, znalazł się w ostatnim bloku zawodów. Od razu przypuszczałam, że będzie to godzina 16 i w górę. Jednakże od rana pomagałam w przygotowaniach do startu Justynie Ługowskiej, która wystąpiła w kategorii bikini fitness do 162 cm i zajęła V miejsce!
Ten dzień, w związku z odwodnieniem, wczesną pobudką i długim czasem oczekiwania, nie należał dla mnie do najłatwiejszych. Na backstage starałam się odpoczywać jak najwięcej, aby nie stracić formy, z której krótko mówiąc byłam dumna!
Najważniejsze na backstage jest wsparcie bliskich osób i wzajemna pomoc. Niemożliwe jest, aby poradzić sobie samemu z przygotowaniami. Potrzebujemy pomocy w brązowieniu, nakładaniu oliwki, w obiektywnej ocenie całego looku. Niezbędna jest też pomoc, dzięki której możemy chodzić i męczyć się mniej (tu nie tylko w dzień zawodów, ale także w poprzednie dni). Dzięki atmosferze wzajemnej pomocy, mimo rywalizacji, można liczyć na wsparcie również od innych zawodniczek, nawet z tej samej kategorii, co oczywiście zależy od cech osobowościowych danej osoby. Przygotowania pokazują zawodniczkom bardzo dokładnie na kogo mogą liczyć – wśród bliskich i nie tylko. Jedno jest pewne – bez wsparcia z zewnątrz żadna zawodniczka nie wyszłaby na scenę gotowa.
Kiedy na scenie prezentowali się kulturyści, nadszedł czas na ostatnie przygotowania – pompowanie oraz nałożenie oliwki!
Koło godziny 17.30 przyszedł czas na moją kategorię. Na scenę wyszłam ze szczerym uśmiechem i pokazałam się najlepiej jak potrafiłam…
Niestety nie zajęłam dobrego miejsca, ale tego dnia najważniejsze było dla mnie nie zawieźć siebie i zrobić wszystko najlepiej, jak potrafiłam. Udało się!
Zaraz po starcie nadszedł czas na trochę zdjęć na pamiątkę!
Resztę wieczoru spędziłyśmy w samochodzie jedząc pyszne rzeczy! A bronzer, jak to bronzer, robił się coraz ciemniejszy.
Ostatecznie najważniejszą rzeczą, po tych zawodach, było udowodnienie sobie samej, że potrafię, mogę, jestem silna i nic mnie nie zatrzyma. Nie mogłam się też doczekać, żeby zobaczyć to, co możecie mniej więcej widzieć poniżej… Progresu, jaki osiągnęłam przez rok. Tego nie odbierze mi nikt i nic!
Trzymam kciuki za zawodników i zawodniczki startujące za kilka dni na Mistrzostwach Europy! Dajcie z siebie wszystko!