Zostały już tylko 4 tygodnie! O tej porze równiutko za cztery tygodnie, według harmonogramu zawodów, który w końcu się pojawił, powinnam zaczynać oglądać zawodniczki do 172 cm wzrostu i czekać na swoje eliminacje. O ile takowe w ogóle będą. Ciekawostka – w tamtym roku na debiutach w mojej kategorii wzrostowej wystartowało jedynie siedem zawodniczek. Jeśli i w tym roku będzie podobnie, przejdziemy od razu do I rudny zawodów 🙂 Wszystko okaże się po weryfikacjach, które odbędą się 10 lutego.
W poprzedni wtorek, 10 stycznia, pojawił się wyczekiwany przez wszystkich regulamin zawodów! Podciągam się właśnie, żeby przygotować się do ciężkich ciągów, a tu nagle, bach! Regulamin! Oznaczało to, że w końcu będę wiedziała jakiego dnia startuje moja kategoria. Otóż wszystkie bikiniary zobaczyć będzie można w niedziele.
Niewiele myśląc napisałam od razu, na gorąco, do wizażystki, która co prawda mówiła, że ma już tak dużo zgłoszeń, że nie wie czy zdoła mnie umalować, ale zobaczy co da się zrobić. I udało się! Jestem umówiona z wymarzoną i najlepszą Aleksandrą Kaj! Jakiś czas temu zapisałam się również na brązowienie przy pomocy maszyny AirBrush, co zaoszczędzi mi czasu i stresu związanego z nakładaniem bronzera. Poza tym właśnie wybieram się po strój do Pani Krawcowej. Następnie ślę go do Poznania, gdzie zostanie ozdobiony tysiącami kryształków! Będzie piękny i jedyny w swoim rodzaju!
Co u mnie… trenuję ciężko, daję z siebie 100% albo więcej. Robię wszystko, co każde trener. W tym tygodniu po raz pierwszy obcinamy troszeczkę węglowodany, żeby organizm spalał jeszcze szybciej to, co zostało do spalenia. Prócz tego włączyliśmy do suplementacji ciekawy środek – johimbinę działającą centralnie na układ nerwowy – żadnego walenia serca i trzęsących się rąk. Zwykłe ciepło i pobudzenie. Samopoczucie idealne. Dawki znikome, jakaś 1/3 zalecanej przez producenta porcji. Dlaczego? Jeśli organizm reaguje, nie trzeba więcej w obecnej chwili. A reaguje, bo nadnercza są w tak dobrym stanie, że reagują na małe bodźce. Znów – dlaczego? Ponieważ dbam o zdrowie, nie używam przedtreningówek wywalających z butów, śpię, nie stresuję się, czyli żyję higienicznie.
TA2MAX dostałam w prezencie od najlepszego sponsora, jakiego wymarzyć może sobie przyszła zawodniczka bikini fitness – oczywiście on wspaniałego testosterone.pl. Ten suplement to alfa johimbina, która nie powoduje skutków podobnych do zwykłej johimbiny. Dawka jest mniejsza, a działanie bardziej skuteczne. Poza tym dodatkowo zawiera piperynę.
Pozuję codziennie i jestem w tym coraz lepsza! 🙂 Jestem z siebie bardzo dumna, bo jeszcze niedawno myślałam, że takie drewno jak ja, nie jest w stanie poruszać się z gracją na scenie. A to ci niespodzianka – jest w stanie! I to jak! Sama nie mogę się nadziwić! 😀
Jest jeszcze sporo do zrzucenia, ale działamy w tym temacie niezmiennie i z dużą determinacją. Fajnie patrzy się na swoje ciało, gdy odsłania się na nim to, czego jeszcze niedawno wcale tam nie było, czyli mięśnie!
Po zawodach przyjdzie czas na porównanie… tego jak wyglądałam jeszcze rok temu, gdy spotkałam po raz pierwszy mojego trenera, oraz obecnego stanu rzeczy! 🙂
W poprzednim wpisie obiecałam poruszyć kwestie mojego zdrowia. Tego co we mnie było nie tak. Otóż bardzo nie tak była tarczyca! Co za tym idzie cały organizm był w dysharmonii. Nadczynność tarczycy powodowała, że mogłam jeść tony jedzenia, ilości nie do wyobrażenia dla normalnego człowieka i nadal być smutnym chudzielcem. Moja masa z przed terapii powodującej harmonię w moim organizmie, trwała ponad pół roku – tyłam podczas niej jakieś 300 g na miesiąc… super, prawda? Pewnie niektórym z Was wyda się to genialne – jeść i nie tyć. Genialne, dokąd nie uświadomi sobie człowiek jakie to niesie za sobą konsekwencje – otóż mój organizm wiecznie alarmował mózg, że jest niedożywiony! Zatem nie było nawet zwykłego psychicznego poczucia najedzenia. Nie macie pojęcia co znaczy poczuć pierwszy raz w życiu, w wieku zaawansowanym dość, co to znaczy się najeść. Nie tylko fizycznie, tak żeby nie móc już nic więcej zmieścić w brzuchu, ale najeść się psychicznie, poczuć sytość w głowie. To było jak cud! Kolejnym moim osobistym cudem jest termoregulacja, która w moim przypadku nie istniała. Nie było pocenia się latem czy przy wysiłku i ogrzewania się zimą… Czyli było albo wiecznie za gorąco, albo wiecznie za zimno. Żadnej adaptacji do warunków atmosferycznych. Ten rok to pierwszy raz kiedy latem było mi ciepło, a nie duszno i źle, a zimą jest mi obecnie równie ciepło. Ciepło wewnętrznie. Jestem zdrowa. Dzięki temu mogłam zacząć budować mięśnie, przytyć. Zanim powiesz mi – „o matko, jeść i nie tyć, marzenie!”, uświadom sobie, że mój organizm twierdząc, że jest niedożywiony nie mógłby wykonywać swoich podstawowych funkcji – prawdopodobnie, gdybym chciała być w ciąży, uznałby, że nie ma do tego właściwych warunków „za mało pożywienia, nie dam rady wyżywić potomstwa”.
Moja terapia polegała na znalezieniu przyczyny tegoż stanu i doprowadzenia organizmu do homeostazy. Zrobiliśmy to przy pomocy dobranych do mnie suplementów. Nie stało się to w tydzień, ani w miesiąc, ale nie trwało też całe wieki. Da się, zawsze się da! Trzeba tylko trafić na kogoś, kto pomoże, zrozumie.
Miało być jeszcze o tym dlaczego zawody, ale i tak się dziś rozpisałam i kazałam Wam poświęcić sporo czasu na lekturę, więc wrócimy do tematu za tydzień!
Tymczasem ja zmiatam do kuchni, przygotowywać posiłki na jutro! Teraz już nie ma wyjątków, nie ma przypadków, wszystko jest i musi być zaplanowane!